Przepraszam bardzo za mój mały
poślizg z wstawieniem posta. Ostatnio tyle się dzieje, że nawet
nie nadążam za dniami tygodnia. O przeczytaniu jakiejkolwiek
ciekawej książki w ogóle nie ma mowy – chyba, że jest to
podręcznik od biologii.
W ramach oderwania myśli i powrotu do
przeszłości, postanowiłam, że w każdy szósty dzień tygodnia
zabiorę się za sprzątniecie miejsc, do których dawno nie
zaglądałam. W ostatnią sobotę za cel obrałam pojemnik pod
łóżkiem. Od jakiegoś czasu intrygowało mnie bardzo, co tam się
znajduje, gdyż nie pamiętam, kiedy tam zaglądałam. O się
okazało? Trafiłam na masę zeszytów, których czas użyteczności
był trzy, cztery a nawet dwanaście lat temu. Zbierałam je od 1
klasy podstawówki – po co? Dobre pytanie. No przecież zawsze mogą
się przydać. Cóż, jednak tak się nie stało, a zajmowały sporo
miejsca. Nie zmarnowały się, zostały oddane na makulaturę.
Jedyne, co zostawiłam to dwa cieniutkie zeszyciki z pierwszej klasy - na pamiątkę. Schowałam je do mojej magicznej Skrzyni, w której
składam rzeczy, z którymi byłam czy jestem związana.
Myślę, że taki kufer za kilka lat będzie niesamowitą skarbnicą mojego życia, tego co było i jest ważne dla mnie, tego co działo się w moim życiu. Jak na razie go nie przeglądam - dokładam kolejne rzeczy. I co takiego w nim jest? Na pewno dzienniki z poprzednich lat. Pamiętniki z czasów, kiedy dopiero nauczyłam się pisać. Wycinki z gazet, a nawet całą brytyjską gazetę z dnia urodzin księżniczki Charlotte. Jednakże to, co wydaje mi się tam najcenniejsze to niewielkie różowe pudełeczko, które dostałam od Mamy na osiemnaste urodziny. A w nim wszystkie zdjęcia USG z czasów, kiedy Mama była ze mną w ciąży, karta ze szpitala, opaska imienna na rękę, a także pierwszy smoczek czy mleczne zęby, które miały być w posiadaniu wróżki Zębuszki.
To już jest dla mnie niesamowite uczucie, wiedzieć, że tam zostawiam cząstkę siebie z poszczególnych okresów mojego życia. Może i jestem zbyt sentymentalna, ale aktualnie nie wyobrażam sobie tego, żeby nie zbierać z pozoru błahych przedmiotów, na które, kiedyś (teraz w sumie też) pewnie będę patrzyła z ogromnym zachwytem, że je zachowałam.
O.
No comments:
Post a Comment